Alice[Kitka]
Człowiek
Dołączył: 06 Gru 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szprotawa Płeć: Wampirzyca
|
Wysłany: Nie 21:04, 06 Gru 2009 Temat postu: A może inaczej? |
|
Tak... dużo osób nie było na Forksie, itd. Poza tym każdy chyba umieści jakiegoś swojego fanficka, więc postanowiłam podzielić się z Wami moimi starymi wypocinami kiedy jeszcze nie byłam taka zdemoralizowana i żyłam w przekonaniu że umiem niby pisać. Nie no joke, ale to jest jedno z moich niewielu opowiadań które ujrzało światło dziennie. Usłyszałam że zakończenie jest w trochę jakby... a zresztą, same oceńcie. Zapraszam do czytania
Polana... jak dawno nie widziałam jej blasku. Piękna zieleń, drzewa przez które delikatnie przebijało się słońce. Usiadłam wiedząc że zaraz przyjdzie. Śpiewały ptaki, promienie słoneczne pieściły moją twarz. Jest! Wyszedł zza drzewa. Mój bóg w całej swojej okazałości. Przywitał mnie tak ukochanym przeze mnie szelmowskim uśmiechem. Wstałam. Spojrzałam na niego czekając na odpowiedni znak. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja wiedziałam że owy uśmiech jest tylko dla mnie. Pobiegłam w jego stronę jak najszybciej umiałam, jednak potknęłam się. Coś jest nie tak. W takich momentach Edward zawsze mnie łapał. Podniosłam głowę i spojrzałam w kierunku mojego lubego. Stał w tym samym miejscu i wyciągał do mnie zachęcająco rękę. Wstałam i tym razem odległość pokonałam chodem. Wyciągnęłam swoją dłoń, aby chwycić jego ale nie mogłam. Ścisnął moją, ja jej jednak nie czułam. Zdezorientowana uniosłam oczy nie wiedząc co się dzieje. Edward uśmiechnął się smutno. Rzuciłam się na niego, chciałam się tak strasznie przytulić. Poczuć chłód jego idealnego torsu, lecz gdy tylko dotknęłam jego skóry, rozpłynął się w nicość. Do oczu napłynęły łzy. Zaniosłam się szlochem, jednak nie wydobył się ze mnie żaden dźwięk. Poniosłam głowę a on stał. Był naprzeciwległym końcu polany. Pobiegłam szybko w jego stronę, jednak gdy chciałam go dotknąć, znów rozpłynął się w powietrzu niczym wiatr. Nagle dotarło to do mnie. Coś z czym nigdy się nie pogodzę.
Wspomnienia utorowały sobie drogę do mojej świadomości i przed oczami zobaczyłam masakrę u Volturi. W uszach usłyszałam krzyk Alice, mój szloch. Wzrok Edwarda przed egzekucją, ostatnie „kocham cię i przepraszam” z jego ust...
Dość!
Nie zauważyłam jak nogi poprowadziły mnie w stronę domu. Otworzyłam drzwi. W salonie zobaczyłam Charliego i całą rodzinę Cullenów. Alice i Esme miały całe czerwone oczy od szlochu. A tak faktycznie wampiry nie mogą płakać naprawdę. Brakowało wśród nich Rosalie. Znów ujrzałam obraz, gdy piękna blondynka upadła przede mną na kolana przepraszając za swoje czyny. Spojrzałam na nich, jednak nie płakałam. Łzy same zalewały mi twarz. Ruszyłam do góry do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, spojrzałam na kalendarz wiszący nad JEGO ulubionym bujanym fotelem w którym spędzał bezsenne noce tylko po to, by patrzeć na mnie gdy śpię.
Tak... dzisiaj jest pierwsza „rocznica” śmierci mojego ukochanego. Poczułam w sobie żal, bezsilność, złość. Zaczęłam okładać poduszkę pięściami, zbiłam wazon stojący na stoliku, wyrwałam kontakt z telefonu. Gdy furia ustąpiła włożyłam do wieży płytę CD z kołysanką...
Moją kołysanką... Zwinęłam się w kłębek na łóżku. W ręce trzymałam zimną butelkę wody mineralnej, miała prawie taką temperaturę jak JEGO dłoń.
Z głośnika popłynęły ukochane nuty. Niemal widziałam bóstwo o białej karnacji i złotych oczach z przepięknym uśmiechem na twarzy siedzącego przy fortepianie, naciskającego klawisze przy czym w każdy klawisz, każdą nutę wkładał wiele emocji i uczucia. Odpłynęłam... wciąż o tym marzę by znaleźć się tam gdzie uśmiech twój. Obrazy zdarzeń wymyślę by móc go ujrzeć znów ale jak? Wiem! To takie oczywiste. Na stoliku leżał nóż. Chwyciłam go i ściskając rękę w pięść zadałam sobie pierwszą ranę. Delikatnie ciągnęłam ostrzem wzdłuż żyły. Po nadgarstku stróżkiem ciekła krew. Zaczęłam tracić przytomność. Kocham Cię Edward to wszystko dla ciebie. Zasnęłam z uśmiechem na ustach...
Pali mnie w ustach pragnienie. Co jest?! Chyba nie tak się umiera. Otworzyłam oczy i ujrzałam mrok. Dotknęłam nadgarstka jednak po ranie ani śladu. Zaczęłam płakać, nagle ktoś przy mnie usiadł. Odwróciłam się. To on! Był przy mnie. Miał zatroskaną minę. Poczułam na swoich nogach i w talii jego silne dłonie. Posadził mnie sobie na kolanach niczym małe dziecko. Przytulił moją głowę do swojego torsu, poczułam jego jakże niebiański chłód. Płakałam dalej nie wierząc w swoje szczęście. Edward uniósł moją twarz, teraz była na wysokości jego. Spojrzałam w jego piękne oczy tym razem o barwie topazu. Wycierał łzy lecące strumieniem. Otworzył usta z których wypłynął najpiękniejszy baryton w całym wszechświecie – Bello, kochanie to był tylko zły sen. Jestem i będę przy Tobie już na zawsze”
Post został pochwalony 0 razy
|
|